czwartek, 29 stycznia 2015

5 miesięcy i infekcja..

Moje dziecko skończyło 5 miesięcy! Standardowe pytanie "kiedy to zleciało?!" :)
Chciałam napisać o wadze Fifcia, o szczepieniu, o rozszerzaniu diety.. Ale jeszcze nie dziś, bo.. szczepienia nie było. W środę zaliczyliśmy wizytę w przychodni, bo jak się okazało, Filipek ma jakąś infekcję wirusową :( Zaczęło się od biegunki (która szybko minęła) i skończyło na gorączce (po której na szczęście też nie ma już śladu). Podajemy probiotyk i jest lepiej. Do tego doszła nam strasznie wysuszona skóra, na której pojawiły się czerwone plamy.. Ja już w głowie miałam milion chorób z azs na czele, ale myślę, że taka była reakcja osłabionego organizmu.. 2 kąpiele w emolium i skóra idealna. Za kilka dni powrócimy do poprzednich kosmetyków i mam nadzieję, że będzie jak do tej pory.
Serce mi się krajało jak widziałam takiego osłabionego i umęczonego Filipka :( prawie cały dzień spał, nie miał ochoty na zabawy, na rozmowy.. Okropny widok chorego dziecka.. Bogu dziękuję, że tak szybko to minęło! Oby choróbska omijały nas szerokim łukiem... Na szczęście teraz jest dużo lepiej. Dziś Filipek był bardzo rozmowny, piszczał, uśmiechał się i kamień spadł mi z serca. Fifko chyba po prostu nie chciał iść do szczepienia- wiedział, że matka panikuje :P ale jeśli objawy się nie powtórzą, to czeka nas to w przyszłym tygodniu.

Dziś od rana sprzedaje uśmiechy i od razu widać, że jest lepiej! :)

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Skok rozwojowy.

Tak jak po burzy wychodzi słońce, tak po dniach marudzenia i płaczu przychodzą dni pełne radości i uśmiechu- kryzys na szczęście zażegnany.

Jestem pewna, że był to skok rozwojowy. Krzyki i awantury minęły jak ręką odjął, a moje dziecko nauczyło się nowych rzeczy! I to właściwie tak z dnia na dzień. Filip namiętnie zaczął ćwiczyć obracanie się z pleców na brzuszek (ale odwrotnie jakoś nie bardzo wychodzi- woli wołać jak mu to źle na tym brzuszku.. Pomagam mu odwrócić się na plecki a on co? A on fik na brzuszek :D), sam wyciąga rączki po zabawki, próbuje je przekładać między rączkami i oczywiście wkłada do buzi (z resztą jak wszystko, co wpadnie w jego małe łapki), śmieje się również do swojego odbicia w lustrze. Moje dziecko lubi też zwracać na siebie uwagę- gdy leżymy razem na podłodze i zapatrzę się na telewizor, zaczyna wołać coś w stylu "ej" z miną "mamo, wolisz tv?". Mam wrażenie, że również bardzo świadomie wypluwa smoczek i głośno się o niego domaga, aż ktoś nie poda go spowrotem (gdy podam mu smoczek, oddalam się tak, by mnie nie widział- reakcja Fifcia? Rozgląda się, wypluwa smoczek i woła- gdy tylko podejdę do łóżeczka tak, by mnie widział- zaczyna się uśmiechać od ucha do ucha :D).
Najcudowniejsza nowa umiejętność? Fifi po raz pierwszy powiedział "mama". Co zrobiła mama? Poryczała się. Tak tak, ja wiem, że to przypadkowe połączenie sylab, że dla niego to nie miało większego znaczenia, że po prostu "tak wyszło", ale to było coś pięknego! Czekam z niecierpliwością na świadome używanie tego słowa... :)

Już niedługo czeka nas kolejny skok rozwojowy (między 22 a 26 tygodniem). Ledwo skończył się jeden, a ja już panikuję przed kolejnym...

Za kilka dni czeka nas szczepienie. Swoją drogą przekładane od dwóch tygodni- najpierw urlop doktorki, a potem brak wolnych miejsc. ;/ W czwartek, w dzień skończenia równych 5 miesięcy, dowiem się, ile to moje Szczęście waży. Podejrzewam, że już sporo, ale waga domowa to nie to samo, więc nawet nie próbuję. Koniecznie muszę wypytać o rozszerzanie diety, bo chcemy zacząć równo po skończeniu 6 miesiąca, a ja kompletnie nie mam pojęcia od czego zacząć..


Ps. Zapomniałam wspomnieć, o Dniu Babci i Dniu Dziadka! Dziadkowie Filipcia dostali przepiękne kalendarze ze zdjęciami wnuka. Kalendarze wyszły tak piękne, że zaczęłam żałować, że nie zamówiliśmy takiego również dla siebie... Cóż. Może za rok :)

sobota, 17 stycznia 2015

Moje dziecko ma kryzys...

Moje dziecko ma kryzys. Nie wiem, czy to zęby, czy skok rozwojowy, czy co.. Momentami sama nie wiem, co robić, by było lepiej. Właściwie, to on też chyba nie wie, czego by chciał.. Nie poznaję własnego dziecka, tak jakby ktoś mi go podmienił...

Filip marudzi (a właściwie wydziera się) większą część dnia. Nic mu nie pasuje, jedynie na rękach jest spokojny (a czasem i przy tym pokrzykuje), ale też nie jestem w stanie go cały dzień nosić.. Jak mąż jest w domu jest o niebo lepiej, ale jak zostajemy sami, to już kolorowo nie jest.

Dzisiejszy dzień jest najlepszy z kilku ostatnich, mam nadzieję, że idziemy ku lepszemu. Filip te dni chyba musiał odespać, bo jak zasnął wczoraj o 22 to obudził się dziś po 12! Oczywiście z przerwami na karmienie, ale one tak na półśpiocha były.

Poprzednie dni, jeśli chodzi o spanie, to tragedia. A właściwie nie o spanie, a o usypianie... Zazwyczaj usypiamy go w wózku i nie było większych problemów. Czasem kładliśmy się z nim w sypialni na łóżku i też po jakimś czasie zasypiał.. Teraz wózek nie pasuje, na rękach nie pasuje, w naszym łóżku też nie.. Wygina się, płacze, krzyczy, tak jakby nie chciał iść spać, a widać po nim, że jest zmęczony i śpiący.. Nie mam pomysłów, co robić, by zasypiał.. Marzę o tym, by zasypiał sam po odłożeniu do swojego łóżeczka.. Ale na razie wystarczyłoby mi jego zasypianie bez krzyku i awantur.

Mężu po długich bojach uspał syna i poszedł do pracy, także ja mam czas dla siebie :) Karmi żurawinowe i wyszywanie metryczki syna umilą mi dzisiejszy wieczór.



niedziela, 4 stycznia 2015

Rok!

Wczoraj minął dokładnie rok od kiedy dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami. Rok, w ciągu którego tak wiele się zmieniło. Rok, który zmienił nasze życie. Rok pełen przede wszystkim szczęścia, ale też strachu i wielu (czasem niepotrzebnych) obaw. Wiele razy zastanawialiśmy się z Mężem jak to będzie, czy sobie poradzimy, czy wszystko dobrze się poukłada.. A jak jest? Jest najcudowniej! Nie wyobrażałam sobie takiego szczęścia.. Oczywiście,  że mamy słabsze dni, że bywa ciężko, że czasem dopada zmęczenie i bezsilność.. Ale jakoś razem dajemy radę.
Wczoraj mieliśmy jeden z kryzysów, bo Fifek dostał ataku szału, w żaden sposób nie dało się go uspokoić, płakałam razem z nim.. Mąż przejął kontrolę, ja miałam czas by się uspokoić i policzyć do 10.. Fifciowi przeszło (a ja nadal zastanawiam się, o co mogło mu chodzić..), poszliśmy spać i rano obudziło nas radosne "gadanie" naszego dziecka. ;) Dzień od razu staje się piękniejszy.
Takie kryzysy- mniejsze i większe zdarzają się wszystkim, najważniejsze, to znaleźć sposób, by sobie z nimi poradzić.. Podejrzewam, że jeszcze nie jedna taka sytuacja przed nami (baa, będą pewnie gorsze!), dlatego muszę nauczyć się zachować zimną krew, bo moje stresowanie się i płacz, na pewno nie pomogą uspokoić się dziecku.. Ale za każdym razem, gdy on płacze, to serce mi się kraje i gula staje w gardle...

Zmieniając temat, na trochę pogodniejszy- życzę wszystkim, by nowy rok był jeszcze piękniejszy od poprzedniego! (Dla nas 2014 był cudowny, nie wiem czy ten może być lepszy :p) Życzę przede wszystkim zdrowia, reszta przyjdzie sama! ;)