wtorek, 23 grudnia 2014

Szczęśliwa...

Leżę w łóżku. Obok mnie w łóżeczku śpi Filipek. Patrzę na niego, słucham jak oddycha.. i czuję się szczęśliwa. Tak po prostu. Wpatruję się w niego i się uśmiecham.. Łzy szczęścia same napływają do oczu..  Taki mały człowiek, a tyle daje radości.. Jego codzienne uśmiechy, piski, gaworzenie, to coś pięknego.. Co chwilę zaskakuje nas nową minką, nowymi dźwiękami.. Rozwija się w szalonym tempie, co z jednej strony nas bardzo cieszy, a z drugiej zasmuca, bo nie nadążamy się cieszyć tymi wszystkimi pięknymi chwilami.. Życie pędzi do przodu, trzeba łapać te wspaniałe momenty, by gdzieś to wszystko się nie ulotniło...
Jestem szczęśliwa i dumna z mojego cudownego synka! Kocham nad życie tego mojego małego człowieczka! Nie potrafię sobie wyobrazić i przypomnieć, jak to było,  gdy nie było go z nami.. Nie potrafię i nie chcę- teraz jest tak cudownie,  że lepiej być nie może... :)


piątek, 12 grudnia 2014

15 tygodni.

15 tygodni za nami! Ale ten czas leci.. Filipek każdego dnia nas czymś zadziwia. Rośnie i rozwija się ten nasz chłopaczek, że hoho. ;) Gadkom nie raz nie ma końca,  uśmiechy sprzedaje od ucha do ucha.. sama radość.
Szczepienie, które odbyło się tydzień temu, zniósł bardzo dobrze. Raz tylko zapłakał i zaraz po tym już się śmiał, także był baaardzo dzielny. Waży już 6600g! Ojj jest co nosić. :)
Na drugi dzień po szczepieniu zaczęły się mocne ulewania i wymioty, trwały jeden dzień.. Po poprzednim było to samo, ale nie powiązałam faktów wcześniej.. Mam nadzieję,  że to tylko zbieg okoliczności, a nie reakcja na szczepionkę.. Choć i taki objaw poszczepienny może być.. Na pewno wspomnę o tym lekarce na kolejnym szczepieniu.

Noce Filipka są cudowne- nie mam kompletnie na co narzekać. Na przykład wczoraj Fifciu poszedł spać o 20, pierwszą pobudkę miał dopiero o 6 rano! Potem już co 2 godziny pobudka na cyca, ale przespaliśmy do.. 12 w południe :D po prostu istne szaleństwo ;) Dziś też od 20 już śpi.  Ja kończę odciągać mleko i też czas do łóżka.  Miłego weekendu!

czwartek, 4 grudnia 2014

Libster Blog Award

Zostałam nominowana do Libster Blog Award przez Kasię www.bedemamusia.blogspot.com - dziękuję ;) Od razu napiszę, że nie będę nikogo nominować z racji tego, że nie mam głowy do wymyślania pytań, a pewnie musiałabym poświęcić na to dłuuuuższą chwilę, także tylko odpowiem na pytania Kasi.

1. Co lubisz robić w wolnym czasie? W wolnym czasie lubię przede wszystkim wyszywać, ale także poczytać książkę czy pooglądać TV.
2. Twój ulubiony napój Cola! Ale z racji karmienia piersią ulubionym napojem powoli staje się chyba herbatka na laktację :D
3. Twoja ulubiona książka Nie mam jednej ulubionej, ale bardzo lubię książki Nicholasa Sparksa i Richarda Paula Evansa.
4. Pies czy kot? Pies.
5. Masz jakieś zwierzę, jakie? Sukę berneńskiego psa pasterskiego i królika miniaturkę.
6. Co najbardziej kochasz w byciu mamą? Przede wszystkim kocham mojego Synka :) kocham również karmienie piersią, bo miłość, ciepło, bezpieczeństwo może dać mu każdy (tata, babcie, dziadkowie- ale oczywiście nie tak jak rodzice), ale nikt poza mną nie jest w stanie go nakarmić (oczywiście, można podać mu butelkę, ale póki mogę karmić, to chcę to robić :)). Kocham myśl, że ta mała istotka jest całkowicie zdana na nas- rodziców, że jesteśmy za nią odpowiedzialni, że od nas zależy jej szczęście, że kocha nas bezwarunkowo i mogę tak wymieniać i wymieniać.. :)
7. Co sprawia, że jesteś szczęśliwa? Obserwowanie mojego syna, tego jak się zmienia, jak z dnia na dzień "dorośleje", jak robi postępy, jak szeroko się uśmiecha.. :) Szczęście daje mi również mój mąż, czas spędzany z nim i synem jest najcudowniejszym czasem.
8. Twoje ulubione miejsce na wakacyjny wyjazd Konkretnego miejsca nie ma, gdziekolwiek nad polskie morze :) Ważniejsze jest dla mnie Z KIM jadę, a nie GDZIE jadę.
9. Słodkie czy wytrawne? Słodkie.
10. Co lubisz w swojej pracy? Moją aktualną pracą jest.. bycie mamą, więc pkt 6 ;)
11. Dlaczego zaczęłaś blogować? Chcę mieć miejsce, gdzie mogę pisać o macierzyństwie, o moim dziecku. Czas tak szybko leci, nie jesteśmy w stanie zapamiętać wszystkich chwil i momentów.. Dzięki blogowi, będę mogła wracać do tych chwil.




A co u nas? Filipek zaczyna coraz więcej gaworzyć, często się uśmiecha, jest po prostu cudowny. Każdego dnia kocham go coraz bardziej, choć myślałam, że bardziej się nie da. Najcudowniejsze momenty są rano- śpimy wszyscy razem, Filipek śpi między nami. Gdy się przebudzi, woła, pokrzykuje, dopóki któreś z nas się nie obudzi i nie zwróci na niego uwagi- gdy tylko ja lub mąż otworzymy oczy, na buzi Filipka od razu maluje się szerooooki uśmiech. Wspaniałe momenty.. :)
Dziś zakupiłam nowy laktator elektryczny marki Canpol babies. Poprzedni, Tommee Tippee przestał się sprawdzać. Zaczął bardzo głośno pracować i miałam wrażenie, że ma mniejszą siłę ssania. Dziś będzie pierwszy test, mam nadzieję, że się sprawdzi.
Jutro idziemy na drugą dawkę szczepień. Staram się nie panikować, bo poprzednie- poza chwilowym płaczem po szczepieniu- zniósł dobrze. Mimo wszystko, gdy on płakał to serce mi się krajało i łzy stawały w oczach... Wiem, że dziecko odczuwa nastrój matki, więc nie chcę go niepotrzebnie stresować, także staram się myśleć pozytywnie. Jestem ciekawa, ile ten mój Maluszek już waży. :)

czwartek, 27 listopada 2014

Chrzest.

W zeszłą sobotę odbył się Chrzest Święty naszego Synka. Bałam się strasznie, ale niepotrzebnie, bo nasz synuś był bardzo grzeczny- prawie całą mszę przespał, a na polewaniu główki nawet nie zapłakał. ;) Za to w niedzielę było dużo gorzej- Filipek był strasznie marudny i chyba sam do końca nie wiedział, czego chciał... Myślę, że po prostu tak odreagowywał nadmiar wrażeń po "imprezie"- dużo ludzi, głośne rozmowy, zamieszanie.. za dużo bodźców. Na szczęście wszystko wróciło do normy.
Dziś z mężem stwierdziliśmy, że pasowałoby coś kupić Filipkowi z pieniędzy, które otrzymał, a że z wyprawkowych artykułów brakowało nam tylko maty, to wybór był prosty. Zdecydowaliśmy się na matę edukacyjną Fisher Price Rainforest, ale póki co, to my jesteśmy nią bardziej zachwyceni niż Filip. :) Mam nadzieję, że z dnia na dzień i on się przekona.

Za 2 dni mój syn kończy 3 miesiące! A ja siedzę i myślę "kiedy to zleciało?!".. za niedługo pół roku, potem roczek.. ten czas zdecydowanie za szybko leci..

czwartek, 13 listopada 2014

Pomoc męża.

Jestem szczęśliwa, że mam Męża. Jestem szczęśliwa, że mam TAKIEGO Męża. Nawet o kimś takim nie marzyłam... Jesteśmy razem ponad 5 lat, jako mąż i żona rok i 3 miesiące. I te lata są najwspanialszymi latami w moim życiu.
Od samego początku wiedziałam, że będę mogła na niego liczyć. Pomaga we wszystkim, stara się, by było jak najlepiej. Zawsze to doceniałam, ale jeszcze większą wartość zyskało to po urodzeniu Filipa. Bałam się, że tacierzyństwo go przerośnie, że będzie "uciekał" do innych zajęć, że będzie szukał wymówek, że zostanę ze wszystkim sama. Niepotrzebnie się martwiłam :) Jest wspaniałym ojcem! Wracając z pracy pierwsze co robi, to biegnie się przywitać z synem, zabawia go, rozmawia z nim, przytula i całuje.. Coś wspaniałego :)
Widokiem, którego nigdy nie zapomnę, jest moment, w którym przewieziono mnie do sali pooperacyjnej, gdzie czekała na mnie mama i zapłakany mąż z Filipkiem na rękach.. Po prostu coś we mnie wtedy pękło i ryczałam jak głupia razem z nim.. Oczywiście ze szczęścia! Nasz Syn, wyczekiwany, upragniony, najpiękniejszy na świecie w końcu był z nami! Mama gdy wspomina tą sytuację, zawsze ma łzy w oczach.. Mówi, że nigdy nie widziała mojego męża w takim stanie- radość, wzruszenie, szczęście.. ciężko to opisać.. :)
Mąż stara się jak może- gdy jest w domu, rano wychodzi z Filipkiem z sypialni, bym mogła odespać nocne wstawanie. Nawet jeśli jest to godzina jest ona zbawienna, bo wiem, że syn jest w dobrych rękach i nie muszę zrywać się z łóżka na każde zakwilenie. Czasem i popołudniu dzięki temu udaje się urwać godzinkę na jakąś drzemkę. Mam również w ciągu dnia "czas dla siebie"- mogę pomalować paznokcie, zrobić make-up, poczytać książkę, nadrobić zaległości w Internecie, czy chociażby oglądać seriale w TV. Oczywiście mąż też ma czas dla siebie, żeby nie było, że go tak wykorzystuję ;)
Myślę, że dzięki takiemu podejściu jest nam dużo łatwiej. Nikt nie chodzi niewyspany, umęczony, każdy ma w ciągu dnia chociaż chwilę tylko dla siebie.
Wiadomo, że nie codziennie jest tak kolorowo, bo trzeba posprzątać, ugotować obiad, poprać, poprasować, ale dużo łatwiej i szybciej idą te czynności, gdy nie trzeba co 2 minuty podchodzić do wózka czy łóżeczka, by podać wypluwany smoczek, czy nakręcić pozytywkę.
Także.. jestem szczęśliwa, że mam TAKIEGO męża.

A Fifciu na pewno jest szczęśliwy, że ma takiego Tatę. :)

poniedziałek, 10 listopada 2014

Porodowo-połogowe wspomnienia.

Filip od samego początku płata nam figle. Na każdej wizycie usg (a miałam je co dwa tygodnie!) przybierał inną pozycję. Nie zdarzyło się, by pozycja była ta sama przez 2 wizyty. Pośladkowo, poprzecznie, główkowo (aż dwa razy..), sam ginekolog nie mógł uwierzyć, bo "ponoć" dziecko zostaje w pozycji, którą przybrało w 30 tygodniu. Nie mój syn.
 W 35 tygodniu o mało matki o zawał nie przyprawił. Nie ruszał się cały dzień i nic na niego nie działało- ani szturchanie brzuchem, ani delikatne potrząsanie, ani czekolada, ani cola.. Próbowałam rzeczy, które zawsze na niego działały i nic. Cisza. Spanikowani pojechaliśmy do mojego gina, stwierdził, że wszystko jest ok, ale na wszelki wypadek mam się położyć w szpitalu na kilkudniową obserwację. Był to 6 sierpnia. Oczywiście płacz, złość i panika, bo szpitali to ja się boję.. Ale dla zdrowia Maluszka wszystko. Przy przyjęciu ginekolog zrobił USG, Fifi ułożony pośladkowo, wszystkie parametry w normie, ale zapobiegawczo 2 razy dziennie KTG.
Dni mijały, mój wypis odkładany był na kolejne dni, ja łapałam jakąś deprechę- brak męża obok, nie wiedziałam co dalej, nie wiedziałam kiedy mnie wypuszczą, płacz noworodków z położniczego (który był za drzwiami) doprowadzał do szaleństwa, bo już chciałam mieć moje maleństwo przy sobie, a tu jedna wielka niewiadoma.. Do tego codziennie na KTG położne miały problem znaleźć tętno dziecka, więc prawie osiwiałam w tym szpitalu...
26 sierpnia ordynator zdecydował, że zrobią badanie USG i jeśli wszystko będzie ok, pójdę do domu. Ginekolog stwierdził, że Filip ułożony jest.. główkowo, więc czekamy do terminu! Termin wyznaczony miałam na 10 września, więc depresja level hard. Stwierdzili, że mam poczekać na swojego gina, który za 2 dni wraca z urlopu. Wziął mnie na kolejne badanie USG- nasz urwis już ułożony był poprzecznie! Ginekolog zdecydował o cesarskim cięciu, które miało odbyć się kolejnego dnia.

Tak więc.. 29.08.2014 o godzinie 7.42 na świat przyszedł nasz cudowny synek Filip Konstanty. Ważył 3250g i miał 52 cm, dostał 10 punktów w skali Apgar.
Po 26 dniach męczarni w szpitalu mogłam wrócić do domu. Właściwie mając synka przy sobie było mi już wszystko jedno. :) Wiem tylko, że pierwszych chwil zaraz po porodzie spędzonych z mężem i synem nie zapomnę nigdy. Płakałam ze szczęścia..

Pierwsze dwa tygodnie po porodzie? MASAKRA. Totalna. Byłam mega obolała, zmęczona, do tego dopadł mnie baby blues. Płakałam z każdego powodu- bo dziecko płacze, bo nie śpi, bo ja sobie nie radzę, bo to wszystko moja wina... Dokładając do tego początki karmienia piersią, które były koszmarne (krwawiące, bardzo bolące sutki- przy każdym karmieniu przygryzałam wargi i ze łzami w oczach modliłam się, by Filip skończył już jeść), to dziwię się, że moi najbliżsi przy mnie nie zwariowali. Co jest w tym wszystkim najważniejsze? Że to MIJA z czasem. Brzuch przestał boleć, baby blues odpuścił, karmienie piersią (po wygojeniu sutków) stało się przyjemnością.
Od tamtej pory cieszę się każdym dniem, nie obwiniam się za każdą pierdołę jak wcześniej, nie szukam na siłę powodów do dołowania się.. Nie ma to sensu. :)

niedziela, 9 listopada 2014

No to zaczynamy!

Od zawsze chciałam prowadzić bloga- kilka razy do tego podchodziłam, ale jak szybko zaczynałam, tak szybko kończyłam. Ze zwykłymi pamiętnikami było tak samo- najpierw szukałam pięknego zeszytu (w którym, swoją drogą, żal mi było pisać), nocami myślałam, jak zacząć i kończyłam na dwóch pierwszych wpisach. No cóż. ;)
Tym razem mam nadzieję, że będzie inaczej. Tym razem mam większą motywację. Dużo większą. 10 tygodni temu zostałam mamą cudownego Filipka. Razem z jego tatą (a moim mężem) staramy się ogarnąć nową sytuację.
Chcę mieć swoje miejsce w sieci, w którym będę mogła pisać o naszym Synku, o jego rozwoju, o blaskach i cieniach macierzyństwa, o radościach dnia codziennego. Chwile uciekają tak szybko, nasz syn zmienia się z dnia na dzień... Tu będę mogła te chwile "zatrzymać", będę mogła do nich wracać, ilekroć będę chciała. Kto wie, może kiedyś pokażę bloga synkowi? ;)